czwartek, 2 sierpnia 2012

Rozdział 6

Na początek wielkie dzięki dla kochnej @FranciiBurton za umieszczenie linku do mojego opo na blogu. :*

Tak więc, rozdział miał być już 22 lipca, ale moja wena gdzięś odleciała jeszcze wcześniej niż ja sama na wakacje. Tak więc, skoro nie zdążyła wrócić do 23, nie mogłam dodać nieskończonego rozdziału, a w tym właśnie dniu czekał na mnie samolot lecący ponad 2 tys km dalej, do Irlandii.
Wróciłam wczoraj, a wraz ze mną moja wena więc dzisiaj dodaję nowy rozdział i przepraszam za to, iż musieliście tyle na niego czekać. :)
-------------------------------------------------------------------------------

''...Otworzyłam drzwi wejściowe, nie było nam jednak dane wyjść gdziekolwiek, a szok jaki przeżyłam na widok tego co działo się za drzwiami prawie równał się temu około 23 tygodnie wcześniej, gdy odkryłam iż jestem w ciąży.''
Gdy drzwi zostały otwarte, wielka grupa reporterów rzuciła się na mnie i Justina, prosząc o jakiekolwiek informacje. "Czy to twoja kochanka?" "Czy Selena o niej wie?" "Gdzie się poznaliście?" "Czy ona jest w ciąży?!" Miliardy pytań napływały z każdej strony. Justin zdążył schować się do środka, podczas gdy ja sparaliżowana stałam tam jak idiotka, patrząc przed siebie i obejmując rękami mój brzuch. Dopiero gdy ktoś od tyłu pociągnął mnie lekko za ramię, otrzeźwiałam i wróciłam do środka. 
- Co to było?!- zapytałam, gdy wreszcie emocje opadły.
- Nie wiem skąd oni wiedzą. Nie mam pojęcia, Lyn.- Twarz Justina wydawała się przepraszać za wszystkie grzechy popełnione w całym jego krótkim życiu.
- Teraz nie będę miała życia!- krzyknęłam. 
- Nooo, ale liczyłaś się z tym już wcześniej przecież.
- Taak, ale nie liczyłam na to, że to tak szybko na mnie spadnie.
- No cóż, ale spadło. Teraz musisz się nauczyć z tym żyć- po raz pierwszy od początku konwersacji wtrąciła się moja mama.  
 Więc zaczęłam uczyć się całego życia na nowo.
----------------------------------------------------------------------------------------------

Dni mijały. Starałam się jak najrzadziej wychodzić na ulicę, aby wszędzie obecni fotoreporterzy nie mogli ukazać mnie w jak najgorszym świetle. Brzuch rósł, a dziecko coraz bardziej o sobie przypominało. Wszędzie trąbili o rzekomym rozpadzie związku Justina i Seleny przez nieznaną dziewczynę, która zaszła z nim w ciąże. Czułam się jak w klatce. 
Justin starał mi się nie narzucać ani nie utrudniać mi życia. 
Czasami przychodził z kwiatami, czasami brał mnie na kolację, albo do kina. Zawsze, ale to zawsze był obecny podczas badań USG. Zawsze prosił o zdjęcia dziecka, a z każdym jednym takim zdjęciem dziecko coraz bardziej wyglądało jak noworodek. Z dnia na dzień dało się wyczytać z twarzy Justina coraz więcej miłości do nienarodzonego jeszcze dziecka. 
W 32 tygodniu ciąży zaczął przygotowywać wyprawkę dla dziecka, a ponieważ nie chciałam wiedzieć o płci dziecka, kupował wszystko w neutralnych kolorach, chociaż kilka razy zdarzyło mu się napomknąć coś o tym, że marzy się mu syn. 
Z dnia na dzień przychodziły nowe prezenty- to łóżeczko; to specjalna torba do przenoszenia niemowląt; to odpowiednia pościel; miękki, ażurowy kocyk; fotelik do samochodu; wanienka do kąpieli; miękkie ręczniki; materacyk do przewijania; pieluszki i przybory do pielęgnacji skóry i małe buteleczki. 
Później zaczęły się ubranka. Niezliczone sztuki malutkich kombinezonów, podkoszulków i sweterków, skarpetek i czapeczek. 
Ja za to po nocach nie mogłam spać, kładłam się z na boku i wkładałam poduszkę między nogi aby było mi wygodniej. Nie pomagało. Wierciłam się i nie mogłam wygodnie ułożyć. 
Zapisano mnie do szkoły rodzenia, gdzie Justin się ze mną nie pokazywał więc trochę dziwnie czułam sie kiedy wszystkie inne kobiety miały ze sobą partnerów podczas gdy ja zostawałam sama.

-----------------------------------------------------------------------------------

- Chodź- Justin bezceremonialnie wpadł do mojego pokoju.
- Gdzie?- zapytałam, podnosząc swój zadek z kanapy.
- Zabieram Cię na spacer.
- Zgłupiałeś? Widzisz ten brzuch? Wiesz jak ciężko jest mi się poruszać?
- No to w takim razie wezmę Cie na spacer autem. Nie gadaj, chodź. Strasznie się marudna zrobiłaś ostatnio.
- Ohh, przepraszam wielkiego pana Justin'a Bieber'a za to iż przez jego plemniki zrobiłam się marudna. To wszystko uroki ciąży, cieciu.
- Aham. Chodź- nauczył się ostatnio, żeby nie odpowiadać na takie moje zachowanie. W takich momentach po prostu rezygnował, wycofywał się z konwersacji.  
Podniosłam cztery litery, chwyciłam za torebkę i wyszłam. Nie przejmowałam się już tym jak wyglądam. I tak nie dało się zbyt dużo zmienić. 
- Chciałem Ci pokazać piękne miejsce. Znalazłem je niedawno. 
Wsiedliśmy do auta, zapięliśmy pasy i ruszyliśmy. 
Po około godzinie drogi chłopak zatrzymał samochód. Znajdowaliśmy się gdzieś w pobliżu jakiegoś lasu, który wyglądał rodem jak z Harrego Pottera, albo Zmierchu. Powykrzywiane konary, obrośnięte zielenią, straszyły na pierwszy rzut oka, aż ciarki przechodziły. 
- Musimy przejść przez ten las kawałek- powiedział brązowooki.
- Nie ma mowy, nie wejdę tam. Jak się mnie chcesz pozbyć to wystarczyło mnie poduszką udusić w moim cieplutkim łóżeczku.
- Chodź że, nie gadaj głupot. Chcę Ci coś pokazać, nie pożałujesz. 
Z ociąganiem, powoli ruszyłam za nim. 
Kiedy przedarliśmy się przez las, ja z moim ciężkim brzuchem i Justin z jego pakunkiem na plechach, stanęliśmy na skarpie. Spojrzałam przed siebie, gdzie rozciągał się widok na piękny zachód słońca nad oceanem. Mimowolne westchnienie wydobyło się z moich ust.
- Ale pięknie.
- Mówiłem.
Obróciłam sie w jego stronę aby puścić mu szczery uśmiech jednak,  nie wiem jakim cudem, ale okazało się że stoi bardzo blisko mnie. 
Nie spuszczał wzroku z moich oczu, co najpierw mnie trochę zmarało, a potem dodało odwagi. 
Powoli przybliżył się powoli, nie chcąc mnie wystraszyć. Chwilę staliśmy tak, po prostu na siebie patrząc i wtedy, poraz pierwszy od 32 tygodni, pocałował mnie. 
A ten pocałunek nie był taki jak tamten, tego niezapomnianego dnia. Ten był pełen czułości, jakby bał się że za chwilę to wszystko się skończy, że z mgnieniem oka mnie straci.
Nie namyślając się długo, oddałam pocałunek z podwójną siłą. 
-------------------------------------------------------------

I co myślicie kochani? Mam nadzieję, że się podoba :)

xoxo, Mrs. Berdy <3



środa, 18 lipca 2012

Rozdział 5

TYDZIEŃ 28
-----------------------------------

Skończył się już drugi trymestr. Do porodu zostało już tylko trzy miesiące, a ja czułam się ciężka i niezgrabna, często byłam roztargniona. Ruchy dziecka nie były już tylko odczuwalne, ale i widoczne. Często kładłam się na plecach, włączałam muzykę, podwijałam bluzkę i czekałam z nadzieją, że zobaczę najmniejszy ruch, nóżki lub małe łapki próbujące jakby roztargać tą powłokę w postaci skóry, która dzieli jego malutką postać od całego świata. Coraz częściej też miałam bardzo realistyczne sny o dziecku i porodzie. Na USG dostałam małe zdjęcie, na którym bobas wyglądał jak jakieś małe stworzonko prosto z kosmosu. Po powrocie do domu fotografia ta zajęła honorowe miejsce na lodówce w kuchni. Przerzuciłam się na duże, obszerne lecz przewiewne koszulki, które wbrew pozorom były wygodne i ładnie wyglądały. Coraz częściej też chodziłam w dresach, co było wygodniejsze i tańsze niż kupowanie specjalnych dżinsów, a wysokie szpilki które czasami nosiłam jako dodatek do stroju porzuciłam na rzecz cudownych conversów. Z dnia na dzień byłam coraz bardziej podekscytowana a wizja małego dziecka w moich ramionach przepełniała mnie wielką radością. 
Co do Justin'a. 
Nie przyznał się.
Dalej ukrywał przed fanami swoją tajemnicę, bo jak twierdził "czekał na potwierdzenie testów na ojcostwo". Co prawda, nasze "relacje" się polepszyły jednak dalej wiało chłodem kiedy schodziliśmy na temat ciąży.
Nie miałam nic przeciwko jego testom. Byłam pewna tego, kto jest ojcem.
Zaczęłam także prowadzić mini pamiętnik, a raczej notatnik w którym notowałam różne zmiany zachodzące w moim ciele, różne obserwacje i ogólne samopoczucie.
-------------------------------------------------------------------

-Loretta!- mama stała na dole przy schodach czekając na moją reakcję- Justin przyszedł!
Powoli zwlekłam się ze schodów, jedną ręką trzymając się poręczy, a drugą podpierając plecy.
- Co się stało?- zapytałam gdy dotarłam na miejsce.
Justin popatrzył na mnie smutnym wzrokiem.
- Przyszły wyniki.
- I?- próbowałam ukryć uśmiech satysfakcji na twarzy.
- Miałaś rację. 
- Ale ja od początku wiedziałam, że mam rację więc po jakiego mnie informujesz o tym?
- No więc informuję Cię o tym, ponieważ stwierdziłem że czas najwyższy pokazać "to" światu. Wiem, że fani nie będą dumni, będzie zamieszanie i ogólnie dużo problemów, jednak nie chcę ukrywać tego przed nimi wszystkimi.
- Po pierwsze, to nie jest "to", tylko dziecko. W dodatku twoje, co potwierdzają wyniki.  Poza tym czy pomyślałeś o tym, że może to ja nie chcę aby oni o tym wiedzieli? Nie zależy mi na sławie ani na tym, żeby moje dziecko od małego było w gazetach. Nie zależy mi. Rozumiesz?
- Słuchaj, ja wiem. Ale prędzej czy później sprawa wyjdzie na jaw. Nie lepiej poinformować ich już teraz?
- Niby dlaczego miałoby to wyjść na jaw, kiedy tylko ja, ty, Camille oraz nasi rodzice znają prawdę? - zapytałam.- To mogłoby wyjść na jaw tylko wtedy gdyby zobaczyli nas razem, spacerujących za rączkę po parku czy gdziekolwiek, całujących się po kątach. Tylko wtedy wyszłoby na jaw, gdyby zobaczyli cię z ciężarną kobietą, a skoro nigdzie razem nie wychodzimy to nie ma takiej opcji.
Podeszłam do sofy, po czym z westchnieniem "upadłam" na nią.  
- Nie rozumiesz.- stwierdził.- Przemyślałem to, po wielu dyskusjach na ten temat z mamą oraz kłótniach z menagerem, stwierdziłem że chcę być częścią życia tego dziecka. Chcę aby ono miało ojca, chcę aby miało wszystko czego tylko zapragnie. W końcu to mój pierworodny.
Po tych słowach łza zakręciła mi się w oku. Aby uniknąć płaczu, przetarłam lekko oczy udając zaspanie. 
- Dobra.- odpowiedziałam cichutko.
- Co?
- Dobra- odrobinę głośniej.
- Naprawdę?
- Tak. Niech wiedzą. Ale chcę trochę prywatności. I idziesz ze mną na następne USG.
- Zobaczę co da się zrobić. Kiedy następna wizyta?
- Za dwa tygodnie. 
- Chciałbym mieć zdjęcie.- szepnął.- Mama chciała zobaczyć.
Zapomniałam mu wspomnieć, że takowe już posiadam. Wstałam z sofy i podeszłam do lodówki. 
- Masz- podałam mu fotografię.- Ja poproszę o następne zdjęcie USG przy okazji kolejnej wizyty.
Uśmiechnął się wdzięcznie.
- Pattie się ucieszy.
- Mam nadzieję- szepnęłam.
Po tej wymianie słów nastała chwilowa cisza. Żadne z nas nie wiedziało co powiedzieć.
- To ten...- zaczął Bieber.- Masz może ochoty na lody? Pizze? Cokolwiek?
- Wiesz....- z początku nie chciałam przystać na propozycję, w końcu jednak stwierdziłam 'a co mi tam'- możemy się przejść, chętnie zjadłabym kawałek pizzy. Poczekaj chwilkę.
Po tych słowach uciekłam po schodach do swojego pokoju, aby się przebrać na coś bardziej wyjściowego. Miałam w końcu pokazać się koło samego Justina Biebera. Kiedy już byłam gotowa, tradycyjnie chwyciłam jeszcze pomadkę przed wyjściem i ruszyłam ku salonowi. 
- Możemy iść. - powiedziałam, przechodząc obok chłopaka.
Otworzyłam drzwi wejściowe, nie było nam jednak dane wyjść gdziekolwiek, a szok jaki przeżyłam na widok tego co działo się za drzwiami prawie równał się temu około 23 tygodnie wcześniej, gdy odkryłam iż jestem w ciąży. 
--------------------------------------------------------------------

Hello moi kochani <3
Przepraszam, za tak długą nieobecność, wróciłam jednak z nową wizją całości, z nowymi pomysłami, świeżą weną oraz motywacją!
Jesteście gotowi, aby przeżyć ten czas ze mną?
Mam nadzieję, że tak.

xoxo, Mrs. Berdy <3

wtorek, 10 kwietnia 2012

Rozdzial 4

-Czego chcesz?- zapytałam ostro, kiedy weszliśmy do salonu.
Widziałam jego zmieszane spojrzenie, błagające o litość. Nie miałam wtedy jednak najmniejszej ochoty na okazywanie jakiejkolwiek sympatii wobec niego.
Litość! Pogrzało go?! To ja chodzę z brzuchem, nie on!
- Pogadać.- powtórzył.
- Teraz?! O czym?! Nie mamy już o czym rozmawiać! Nic nas przecież nie łączy!
- A jednak, coś nas łączy.- szepnął. Niczym nie przypominał chłopaka sprzed paru dni. Nie był taki pewny siebie, arogancki, nie zachowywał się jak rozpuszczona gwiazdka.
Wzięłam głęboki wdech, aby zapanować nad emocjami. 
- Słuchaj, jeżeli o to chodzi, to ja... nie chce od ciebie niczego. W ogóle nie jesteś mi potrzebny, poradzę sobie sama.
Widziałam, jak odetchnął z ulgą. Po chwili jednak podniósł wzrok znad podłogi i rzucił mi zaniepokojone spojrzenie.
- Lyn... Nie chcę, żeby ludzie wiedzieli... Przecież jestem wzorem dla milionów ludzi. Ja... pomogę Ci... finansowo,  jeżeli jest taka potrzeba, bo zapewne tylko tak się mogę przydać, tylko proszę nie rozgłaszaj tego. Błagam Cię.
Zaśmiałam się w duchu. Taak, Justin Bieber, błagający mnie o dyskrecję. Śmieszne.
- Nie miałam zamiaru nic nikomu mówić... Tylko Camille wie kto jest ojcem.
Widziałam jak otwiera usta, aby dać upływ swoim emocjom po tych słowach, więc szybko dodałam, iż moja najlepsza przyjaciółka obiecała nic nikomu nie wygadać.
- Ufam jej. Ona wie wszystko o mnie, ja o niej. Poza nią nikt, nawet moja mama nie wie.  Tata próbował to ze mnie wyciągnąć, ale się mu nie udało. Hip hip hura, dla ciebie- wydusiłam na jednym wdechu z irytacją.
W tym momencie zobaczyłam, jak oczy chłopaka rozszerzają się, jakby zobaczył ducha. Kierował wzrok w stronę schodów, nie wiedziałam jednak co tam zobaczył, dopóki nie usłyszałam za plecami głosu taty.
- Hmm, wygląda na to, że już wiemy kto zapłodnił naszą córkę.
"Fuck!" krzyknęłam w myślach.
- No to mamy przejebane- dodałam pod nosem, tak aby tylko Justin mógł usłyszeć.
--------------------------------------------------------------------------------------


- Jak mogliście się zachować tak nieodpowiedzialnie?- krzyknął po raz setny tata, odkąd siedliśmy wszyscy razem w salonie, aby "objaśnić" sobie kilka spraw.
- Tatooo, ja już przeszłam przez tą rozmowę z tobą. Mogę iść na górę?? Proooszę.
- Będziesz tu siedzieć, dopóki nie powiem, że możesz iść. Owszem przeszłaś, ale on nie. Teraz oboje posłuchacie.- gdyby wzrok mógł zabijać, Bieber już dawno leżałby nieżywy na podłodze.
W tej chwili zadzwonił dzwonek do drzwi.
- To chyba Pattie- szepnęłam.
Po tym, jak Justin sam się wkopał w ojcostwo przy moich rodzicach podsłuchujących ze swojego pokoju na piętrze, został poproszony o zadzwonienie do swojej mamy z prośbą o wizytę w naszym domu. Podeszłam do drzwi, przestraszona jak nigdy dotąd. Ona jeszcze nie wiedziała. Prawdopodobnie podejrzewała, że dopiero nas złapali, albo, być może, że piliśmy jakiś alkohol. W sumie nie wiem co myślała. Jednak na pewno nie o tym, że za około 4 miesiące będzie babcią.
- Poczekaj, ja otworzę.- zaprotestowała mama.- Idź, zrób herbatę.
- Okej.
Skierowałam się do kuchni. Słyszałam, jak z korytarza dobiegają głosy. Słyszałam, jak mama wita mamę Justina. Słyszałam, jak zaprasza ją do salonu.
Robiłam herbatę, cały czas podsłuchując.
Nie wspomnieli jej o ciąży ani słówkiem.
Kiedy w końcu napój był gotowy, położyłam na tacce szklanki z ciepłą herbatą, cukier w cukierniczce i cytrynę na talerzyku. Wzięłam wszystko i skierowałam się do salonu.


Z początku Pattie nie zauważyła brzucha, który był skrywany pod szerokim podkoszulkiem i przykryty od góry tacką. Kiedy jednak podeszłam bliżej, zorientowała się o co cała afera.
- Justin!- krzyknęła.
- Co?- odpowiedział zdenerwowany chłopak. Kątem oka zauważyłam jak podkulił nogi na fotelu w którym siedział.
- Jeszcze pytasz?! - Pattie wyglądała na zdenerwowaną.
Wzięłam głęboki oddech, mając skrytą nadzieję iż na moich policzkach nie ukarze się rumieniec. Zgięłam się nad stolikiem, aby położyć na nim tacę, a podnosząc się zerknęłam na lustro po drugiej stronie pokoju.
Nic z tego. Wielki, czerwony rumieniec oblewał całe moje policzki.
- Więc o to chodzi, tak? Mój syn będzie ojcem?- kontynuowała kobieta, posyłając mi pytające spojrzenie w którym ukryta była niema prośba, aby to o co nas podejrzewała, nie okazało się prawdą.
- Nooo tak. W pewnym sensie- powiedziałam niepewnie.
- W pewnym sensie? Albo nim będzie...jest... albo nie. 
- Jest.- powiedziałam już bardziej pewnie.
- Który miesiąc?
- 25 tydzień.-wyrwał się Justin.
Zdziwiłam się, że pamiętał. Nie mówiłam mu przecież, więc sam musiał obliczyć. 
- Przynajmniej powinien to być 25 tydzień, jeżeli to moje dziecko.- dodał kąśliwie.- Wtedy była ta przeklęta impreza.
- Tak, to 25 tydzień. Twierdzisz, że wrobiłabym Cię w taką poważną sprawę?
- Cudownie. Będę ojcem do cholery! Właściwie już nim jestem! A moja kariera?! Fani?!
- Myślisz, że tylko ty masz życie zmarnowane?! A co ja mam powiedzieć?! Noszę twoje dziecko, tylko dlatego, że nawet gumki założyć nie umiesz! To ja musiałam się męczyć z objawami, to ja będę musiała znosić ból na porodówce! To ja będę wstawać do dziecka po nocach, ja będę musiała je leczyć kiedy będzie chore, ja będę przytulać, kiedy coś je zasmuci! I to ja do końca życia będę mieć opinię dziwki! To wszystko ja, nie ty!-  Moja ręka odruchowo powędrowała w stronę brzucha, aby uchronić dziecko przed wszelkim złem dookoła.
- Trzeba było mnie nie prowokować!
- Nie prowokowałam!! Tylko Cię pocałowałam, resztę sam odwaliłeś!
Rodzice z zainteresowaniem obserwowali naszą kłótnię z nadzieją, że dowiedzą się czegoś więcej.
- I nie narzekałaś!- chwila ciszy boleśnie obiła mi się o uszy. Po zastanowieniu Justin dodał:- Tak w ogóle, to jaką mamy pewność, że to moje dziecko?
Wtedy podskoczyło mi ciśnienie. Czy on oskarża mnie o próbę zwalenia na niego rodzicielstwa? Twierdzi, że wpadłam z kimś innym i próbuję go wrobić?!
Moja ręka sama, instynktownie skierowała się ku jego twarzy.
- Jeśli chcesz to zrób test.- jad wylewał się z moich ust, a łzy próbowały przedostać się na twarz.- Byłam dziewicą, kiedy mnie przeleciałeś! I nigdy więcej tego nie robiłam, więc nikt inny nie może być ojcem. 
Cisza. Nikt w pokoju nie odważył się odezwać. Miałam wrażenie, że wszyscy zastygli w bezruchu czekając na dalszy ciąg akcji.
- Szczęśliwy?- szepnęłam - w końcu to powiedziałam.
Miałam ochotę wrócić do swojego pokoju, jednak nie było mi to dane, ponieważ do akcji wkroczyli nasi rodzice.
- Koniec! W tej chwili przestańcie! Co było, tego nie cofniecie! Teraz trzeba myśleć o przyszłości. Zadbać, aby dziecku niczego nie brakowało.- Pattie nie kryła swej złości.
Nie dziwiłam się jej. Sama młodo zaszła w ciążę, ale nie poddała się.
I sama też nie miałam zamiaru się poddać.
Poradzę sobie.
Z nim, czy bez niego.
  
------------------------------------------------------------------------------

Co myślicie?
Mnie się podoba!
Emm, jakoś mnie tak wena złapała po wczorajszym kinie, więc nie mogłam tego przegapić.
Tak właśnie powstał ten rozdział <3

xoxo, Mrs. Berdy <3

sobota, 24 marca 2012

Rozdział 3

Hmmm, nikt nie czyta, noo ale cóż, piszę ponieważ mam na to ochotę. Więc tych nielicznych którzy czytają, zapraszam na następny rozdział.

--------------------------------------------------------------------------------


Usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Kiedy nie zareagowałam, rodzicielka ze złością weszła do pokoju.
- Loretto! Koniec tego. Siedzisz w domu od tygodnia! W tej chwili podnoś ten tyłek z tego łóżka! Takie nie ruszanie się przez większość czasu nie jest dobre dla dziecka! Patrz jaka ładna pogoda! Wstawaj! Camille czeka na Ciebie da dole, idziecie się przejść.
 Nie słuchałam dalej. Obróciłam się na drugi bok,  po raz kolejny mając wyjebane na cały świat. Tym razem jednak nie dane mi było zaznać spokoju. Kiedy w końcu mama wyszła z pokoju, od razu wparowała do niego Camille.
- Mam dość. Booże, dziewczyno, coś ty ze sobą zrobiła?!- krzyknęła dostrzegając moją twarz.- Ale to nic, trochę makijażu i będziesz jak nowa. Poza tym co ty sobie myślałaś?! Od tygodnia dzwonie do ciebie, piszę esemesy, przychodzę tu a ty nic! Wstawaj, w tej chwili. Idziemy na kawe, moja panno, jest za ładna pogoda na spędzanie czasu samemu w czterech ścianach!
-Nie chcę go spotkać- szepnęłam, na co mojej przyjaciółce prawie z orbit oczy wyszły.
- Ty... mówisz! Dzięki Ci, panie... Już myślałam, że będę musiała stosować jakąś terapie antystresową na ciebie. Poza tym... Nie ma go- dodała po chwili.- Pojechał na plan filmowy razem z Seleną. Tydzień temu, zaraz po waszej... konwersacji.
Po tych słowach, postanowiłam z niechęcią podnieść się z łóżka. Chociaż miałam ogromną ochotę spędzić resztę życia z kubełkiem lodów w swoim ciepłym łóżku, wiedziałam że to nie jest odpowiednie zachowanie. Szczególnie teraz, kiedy spodziewałam się dziecka.
Założyłam więc krótkie spodenki, ulubiony szeroki podkoszulek opadający na jedno ramie z flagą ameryki i czerwone conversy. Tradycyjnie chwyciłam pomadkę do ust i stwierdziłam że jestem gotowa do wyjścia.
Camille czekała na dole, a gdy tylko mnie zobaczyła wybuchła śmiechem.
- Co? Brudna jestem?- zapytałam, nie rozumiejąc.
- Wyglądasz jak chodzący trup, skarbie. Chodź, zrobię ci lekki make up.
Kiedy w końcu wypuściła mnie ze swoich szponów, przejrzałam się w lustrze.
- Wow, ty to umiesz czynić cuda. Ja myślałam, że lepiej niż wyglądałam wcześniej, być nie może- posłałam jej szeroki uśmiech, który zagościł na moich ustach pierwszy raz od tygodnia.
- Wiem. Dzięki.- puściła mi oczko, po czym pociągnęła do drzwi.
Przełamałam swój strach i wyszłam na świeże powietrze, zachwycając się zapachem lata, słońcem i wszechogarniającą zielenią.
******
Kiedy zjadłyśmy po 4 gałki lodów, wypiłyśmy kawę i zjadłyśmy wielką paczkę czipsów, stwierdziłyśmy że pora wracać. Pierwszy raz od tygodnia zamiast płakać przez swoje problemy, myślałam tylko o tym aby nie zacząć płakać ze śmiechu, a gdy w końcu po kilku godzinach stwierdziłyśmy, że pora wracać, byłam tak wdzięczna Camille, jak chyba jeszcze nigdy w życiu.
Właśnie weszłyśmy przez ogrodzenie na teren mojego domu, gdy zobaczyłam na schodach siedzącą postać. W blasku księżyca nie widziałam dokładnie twarzy tej osoby, jednak gdy podeszłam bliżej, zauważyłam czapkę z daszkiem i wyglądające spod niej, duże, głębokie, brązowe oczy. 
A kiedy się odezwał, poczułam w brzuchu lekkie kopnięcie. 
- Cześć Lyn. Chyba musimy pogadać- szepnął, rzucając znaczące spojrzenie w stronę mojego brzucha.
--------------------------------------------------------

xoxo, Mrs. Berdy <3

piątek, 16 marca 2012

INFORMACJA

Zapewne nie dużo osób to czyta, ale mam nadzieję, że to się zmieni. Jeżeli ktoś chce być informowany o nowych rozdziałach, to proszę, aby w komentarzach zostawiać swoje nicki na tt lub numery gg.

Jakiekolwiek pytania można zadawać na gg- 42109452

Pozdrawiam, xoxo Mrs. Berdy <3